czwartek, 29 stycznia 2015

Empties 5


Dzisiaj mam dla Was kolejne puste opakowania produktow o ktorych Wam powiem co nie co, ale dzis dla odmiany pokaze Wam puste opakowania po kosmetykach. Sa tylko 4 + wypalona swieczka, ale to bedzie taki szybki post :)
Rimmel Stay Matte puder w odcieniu Warm Beige 006 - Bardzo fajny puder, duzo o nim slyszalam dobrych rzeczy dlatego tez duzo od niego oczekiwalam i sie nie zaswiodlam. Starczyl mi na bardzo dlugo. Jak widzicie na zdjeciu to jeszcze go tam troche zostalo w opakowaniu, ale niestety zeby wydobyc te resztki musze bardzo mocno przycisnac pedzel do opakowania a niechce tego robic, zeby nie zniszczyc pedzla, ale i tak mialam go bardzo dlugo. Jest dosc maly co jest wielkim plusem w podrozy.
Collection Lasting Perfection korektor - tak jak widac na zdjeciu wszystkie napisy z opakowania sie zmazaly wiec nawet wam nie powiem w jakim odcieniu go mialam, ale wydaje mi sie ze jest to jeden z tych jasniejszych. Kocham ten korektor! Najlepszy jaki kiedykolwiek uzywalam. Bardzo tani i duzo lepszy od duzo drozszych korektorow. Na mojej twarzy dziala on i na podkrazone oczy i na rozne zaczerwienienia czy pryszcze, Naprawde, naprawde najlepszy!
Maxfactor Clump Defy - jeden z moich ulubionych tuszy do rzes. Wydluzaja rzesy, nie sklejaja. Nie jest najdrozszy. I napewno chetnie do niego wroce.
Collection Volumising Mascara - Dopoki nie kupilam tego tuszu to myslalam ze chyba nie ma takiego tuszu do rzes, ktoryby mi sie nie podobal. No wlasnie dopoki nie kupilam tej mascary.. Nie chce tu mowic, ze jest najgorsza na swiecie i takie tam, ale jedyne co ona robila na moich rzesach to tyle ze zostawila kolor. Nie wydluzala, nie rozczesywala, ale tez nie skelejala ich. Po prostu nie dzialo sie tam nic, I tak jak kocham korektor z tej firmy, tak raczej tuszu juz tam nie kupie.
Primark Spring blossom swieczka zapachowa - wypalilam cala swieczke i stwierdzialam, ze musze Wam pokazac, bo przeciez opakowanie tez idzie juz do wyrzucenia. Kupilam ta swieczke z Primarka za okolo £1 z mysla ze pewnie w ogole nie pachnie ale za to ladnie wyglada. I tak sie stalo, ze mialam ja kilka lat, poniewaz zapach byl tak mocny, ze za dlugo nie dalo sie jej palic. Spokojnie mozna ja porownac do swieczek z Yankee Candles ktore sa 10 razy albo i wiecej drozsze!

wtorek, 27 stycznia 2015

M.A.C - Cremesheen lipstick | review


Dlugo szukalam pomadki, ktora bedzie bardzo delikatna w kolorze cialowym, ale tez zeby nie wygladala po prsotu jak korektor nalozyny na usta. Ostatecznie zdecydowalam sie na pomadke z MACa - z edycji Cremesheen lipstick i odcien nazywa sie Pure Zen. Jest to bardzo delikatny odcien, wpadajacy troche w roz/troche w braz. Ale to co mnie w niej zachwycilo to wlasnie to jak ona wyglada na ustach. Pierwsza warstwa jest rozowa i delikatny, jak lekkie musniecie blyszczykiem, a pozniej im wiecej warstw sie naklada tym ona bardziej wpada w braz i pomarancz ale wciaz ladnie blyszczy na ustach. Rowniez zauwazylam, ze on roznie wyglada u innych ludzi na ustach i mozna o zobaczyc na innych blogach czy na filmikach youtube. W kazdym badz razie od kiedy go kupilam, uzywam go non stop. Zawsze kidy nie mam czasu zastanawiac sie jaki kolor pomadki wybrac, lub kiedy po prostu mam ochote na cos delikatnego to siegam po ta pomadke. Seria cremesheen pomadek MAC ma to do siebie ze jest bardzo nawilzajaca, nie wysusza ust, pieknie sie mieni na ustach. A dla mnie do najlepsze w niej jest to ze jej sie po prostu na ustach nie czuje, tak jak np, blyszczykow kiedy to usta sie zlepiaja lub matowych pomadek, ktore wysuszaja usta i jest to nie do wytrzymania. Rowniez ta pomadka dlugo utrzymuje sie na ustach, oczywiscie przy kazdym piciu czy jedzeniu troche jej schodzi, ale jeszcze nigdy nie mialam tak, zebym musiala calkiem od nowa jak nakladac po kilku godzinach, zazwyczaj wystarcza troszke poprawic i jest dobrze. Kosztuje ona w UK £15.50, co mi sie wydaje ze nie jest duzo jak na tak dobra pomadke, a w Polsce kosztuje 86zl (zgodnie z oficjalna strona Maca) takze kupujac w UK pare zlotych mozna na niej zaoszedzic.


środa, 21 stycznia 2015

Brookies - czekoladowe ciateczka


Od kiedy poznalam przepisa na te ciasteczka, zapomnialam o jakis innych. Po za tym sa one takie latwe do zrobienia, ze napewno nikomu nie sprawia trudnosci! Wychodzi ich dosc duzo, z tego przepisu podobno powinno wyjsc 72, ale ja nigdy nie licze, bo zanim sie wszystkie upieka to czesc juz jest zjedzona. Uwaga! Bardzo slodkie i bardzo niezdrowe :)

Przepis:

85g kakao
400g cukru
125ml oleju
4 jajka
2 lyzeczki olejku waniliowego
250g maki
2 lyzeczki proszku do pieczenia
1/2 lyzeczki soli
60g cukru pudru

1. W pierwszej misce wymieszac kakao, cukier i olej, Po kolei wbijac jajka, a pozniej dodac do tego olejek waniliowy. W drugiej misce wymieszac make, proszek do pieczenia i sol. Dodac do pierwszej miski i porzadnie wymieszac (moze to zajac troche czasu). Przykryc i odstawic do lodowki na pare minut.
2. W miedzy czasie nastawic piekarnik na 180 stopni C. Wylozyc papier do pieczenia na blaszki. Wysypac cukier puder na talerz. Z ciasta wyjetego z lodowki rolowac kulki, ciasto moze sie kleic, ja zazwyczaj do tego uzywam dwoch lyzek. Kulki nie powinny byc wieksze niz 2.5cm, uwierzcie mi ze ciastka wyrosna! Pozniej obtoczyc kulki w cukrze pudrze i na blaszke. Mi na jedna blaszke wchodzi kolo 6 kulek, jak dacie za duzo to ciastka sie pozlepiaja, potrzebuja duzo miejsca.
3. Piec w rozgrzanym piekarniku przez okolo 10-12 min. Po wyjeciu z piekarnika zostawic na pare minut na blaszce.

Smacznego! :)


Oryginalny przepis pochodzi od Lily Pebbles - http://www.lilypebbles.co.uk/2014/12/jojos-dairy-free-chocolate-brookies.html#U4HFL8yCmpoMW0rY.97


niedziela, 18 stycznia 2015

My little energy box | Styczen 2015


W momencie kiedy sie dowiedzialam, ze styczniowe pudeleczko jest jako tako "sportowe" to bardzo sie ucieszylam. Nic lepszego w tym momencie mi sie trafic nie moglo. I od razu zaczelam wymyslac co moze sie w nim znalesc. Pomyslalam o jakims sportowym biustonoszu (pamietam, ze przy wypelnianiu kwestionariusza na stronie My Litlle Box, bylo pytanie o rozmiar tshirtow). Z koleji jesli chodzi o kosmetyki to myslalam o jakiejs relaksujacej soli do kapieli (np. jest taka lawendowa z Khiel's). Osatecznie pudeleczko troche mnie zawiodlo, aczkolwiek jest wiele ciekawych rzeczy i kosmetykow. Oczywiscie pierwsze co ujzalam po otwarciu pudeleczka to karta z cytatem, takimi zyczeniami na nowy rok, a nastepnie magazyn My little world, ktory rowniez nawiazuje do sportu, Sa przepisy na maseczki do twarzy, motywujace cytaty oraz fryzury dobre do biegania. Pierwszym z prezentow byl kalendarz do powieszenia , calkiem fajny, chociaz bardzo zwyczajny, fajna grafika kazdy miesiac na osobnej kartce, jest rowniez sudoku, rozne cytaty, miejsce na notatki itd. Ale zeby mi sie jakos bardzo podobal to nie, a cena to £10. Jeden juz mam i zostane przy nim. Kolejny prezent to torba na silownie. Podoba mi sie bo jest dosc duza, w srodku ma dodatkowa mala kieszonke np, na telefon czy drobniaki. Jednak czuc w rekach, ze jest to po prostu tania torba. Oduswajac zasuwak boje sie, ze zaraz sie urwie po prostu, ale mam nadzieje ze wytrzyma ona dlugo, cena £20. Kosmetyki rowniez nie powalaly. Pierwszy byl krem na dzien, akurat z tego sie ucieszylam, bo moj musialam na chwile odstawic i nie mialam niczego zastepczego. Uzylam go dzsiaj rano i bardzo ladnie pachnial, dobrze sie  rozprowadzal i ladnie na nim makijaz lezy. Cena to £43.50 za 50ml, a ja dostalam 30ml. Kolejny produkt to lakier do paznokci z Nailsinc (kolor Tarte Red), ladny czerwony kolor, ale co on ma wspolnego z uprawianiem sportu? Nie wiem, ale nie powiem zeby mi sie nie podobal. Sama napewno nie kupilabym sobie lakieru za £11. Ostatni produkt to produkt z My little brauty i jest to mgielka do twarzy i ciala, podobna ma ona dodawac energii - chyba na mnie nie dziala ten magiczny produkt. Poza tym zawiera witamine C i zielona herbate co dla skory jest zawsze super, ale zobaczymy jak to bedzie wplywalo na mnie, cena £7.50. Wszystko jak zawsze bardzo ladnie wygladalo - zawiazane wstazka, kosmetyki w ladnej torebeczce. Mam nadzieje ze kolejne pudeleczko bedzie lepsze!








piątek, 16 stycznia 2015

The Body Shop Haul

I stalo sie.. Wyprzedaze w jednym z moich ulubionych sklepow zrobily swoje! A nie dosc ze wszystko bylo przecenione to jeszcze ja mialam voucher do tego sklepu. O tym co kupilam opowiem Wam seriami.
Vanilla Brulee - limitowana seria, ktora wyszla na Swieta (w glebi serca mam nadzieje, ze to nie jest limitowana seria) Jest to chyba moj ulubiony zapach z The Body Shop. I z tej serii kupilam kolejna butelke zelu pod prysznic oraz sol do kapieli i oby dwa produkty pachna niesamowicie! Ja w tym momencie nie uzywam nic innego do kapieli tylko produkty z tej serii.
Chocomania - ta seria nie wiem czy jest limitowana, ani nie wiem czy ona wyszla na Swieta, ale znow pachnie pieknie! Czokoladowo, ale nie za slodko. Z tej serii kupilam kremowy zel pod prysznic oraz peeling cukrowy.
Raspberry - czyli seria malinowa i z niej kupilam tylko peeling. I to jak ten peeling pachnie jest nie do opisania. Ja bym najchetniej od razu go zjadla! To jest po prostu jak najlepszy deser malinowy!
Camomile - seria produktow do twarzy dla wszystkich typow skory. Ja o niej slyszalam same dobre rzeczy juz jakis czas temu, ale skusilam sie na nia dopiero teraz. Pierwszy produkt to maslo myjace do twarzy, ktore wyglada po prostu jak smalec, ale mycie twarzy jest tym bardzo przyjemne. Drugi produkt to delikatny plyn do demakijazu oczu. Tez juz go pare razy uzylam i poki co to go bardzo lubie.
Vitamin E - seria produktow glownie z witamina E, ktora jest glownie dobra dla suchej skory. Pierwsza rzecz to olejek do nawilzania twarzy, a drugi to moja jedna z ulubionych maseczek.
Vitamin C - seria z witamina C, z ktorej kupilam tylko jedna rzecz i jest to peeling do twarzy w saszetce,

wtorek, 13 stycznia 2015

Empties 4


Jak co kilka tygodni, znow przyszedl czas na recenzje produktow, ktore zuzylam. 
Zacznijmy od suchego szamponu z Co Lab o zapachu owocowym - New York i tak naprawde myslalam, ze szampony z Batiste sa najlepsze. Dopoki nie sprobowalam tego.Wspaniale pachnie ale przedwszystkim nie pozostawia tego bialego osadu na wlosach, ktory zostawia Batiste, oraz dlugo dluzej sie utrzymuje. Jest duzo tanszy. Nie wiem czy one sa dostepne w Polsce, pozniewaz sa one na rynku dopiero od kilku miesiecy. Ale jesli ktos ma do nich dostep to ja jak najbradziej polecam! 
Nastepny produkt to pelling do ciala z Avon naturals - truskawkowy. Mialam go kilka lat, bardzo podobny do kremowych pellingow z The Body Shop i wydaje mi sie ze duzo, duzo tanszy. Co mi sie nie spodobalo to to, ze po kilku miesiacach opakowanie przy tym gdzie si e wyciska - ten plastik byl bardzo brudny, co mnie troche odstraszylo od tego, ale produkt sam jako tako sie nie zmienil. 
Kolejna rzecz z Ziaji naturalny oliwkowy plyn do higieny intymnej. Bardzo delikatny, ladnie pachnie, dosc wydajny i napewno chetnie bym  do niego powrocila.
Znow produkt do ciala i jest to Nivea In-shower Balsam do ciala, o ktorym mowilam juz w moich rocznych ulubiencach do ciala. Szybki w uzyciu, bo wystarzy pod prysznicem nalozyc na cialo i od razu zmyc i jeszcze dlugo po kapieli caly czas czuc ze ten balsam jest na ciele i nawilza, ale nie czuc go przesadnie tzn, cialo sie nie klei do ubran itp. Sweitny jesli ktos lubi brac prysznic rano a nie ma czasu pozniej na normalny balsam.
I ostatni produkt, o ktorym tak naprawde nie wiem co powiedziec. Gdy odkladam ta pusta butelke na bok, wiedzialam, ze napisze jak bardzo go lubie, jak ladnie pachnie itd. Teraz uzywam drugiego tego szamponu i bardzo mi zaczely wlosy wypadac, no i juz nie jest tak fajnie. Chociaz tak jak wspomnialam, bardzo ladnie pachnie, juz go kiedys uzywalam i tez go bardzo lubialam. Takze chyba polecam, ale nie na dluzej. Obiecuje, ze jeszcze napisze osobny post o tych produktach z Aussie. 

niedziela, 11 stycznia 2015

Sunday's eyes

Szybki makijaz niedzielny makijaz oczu, uzywajac tylko trzech produktow. Nic skompikowanego, ani drogiego. Nie ma nic prostszego niz mala podreczna paletka z kilkoma cieniami + eyeliner + maskara i gotowe! Do tego uzylam paletki z Hean z szescioma, roznymi pieknymi odcieniami rozu i fioletu, ktorej juz niestety nie ma w sprzedazy(mam ja jakies 5lat) Maskara jaka uzylam to Rimmel Extreme Black Wonderfull z olejkiem arganowym, ktora ma szczoteczke umozliwiajaca wydluzenie rzes i pogrubienie ich. Eyeliner rowniez z Rimmela Scandaleyes, ktory nie jest moim ulubionym eyelinerem, ale umozliwia zrobienie bardzo cieniutkiej i precyzyjnej kreski.






piątek, 9 stycznia 2015

Favourites of 2014 - produkty do ciala


Ostatni post z serii moich ulubiencow z poprzedniego roku. Tym razem skupie sie na produktach do ciala i z kazdej kategorii staralam sie wybrac po jednym produkcie.
Do mycia - w tej kategorii wybralam moj absolutny ulubieniec, czyli Soap and glory - Sugar Crush Body Wash. Pokazywalam Wam go juz w tej duzej wersji, teraz pod choinke dostalam caly zestaw z tej serii. Jesli lubicie dosc slodkie zapachy to ten tez Wam sie napewno spodoba!
Peeling do ciala - tutaj wybor byl najtrudniejszy poniewaz ja kocham peelingi, co troche mam jakis inny, ale chyba w tym roku wygrywaja u mnie peelingi z The Body Shop, a na zdjeciu jest akurat brzoskwiniowy. Jest dosc delikatny, bardzo kremowy, swietnie pachnie i starcza na dlugo.
Maslo do ciala - tutaj wybor byl najtrudniejszy poniewaz ja zdecydowanie bardziej lubie balsamy do ciala niz masla, poniewaz balsamy znacznie lepiej sie rozsmarowywuja. I najchetniej pominelambym ta kategorie, ale w grudniu natknelam sie na wspaniale maslo do ciala z The Body Shop - Glazed Apple. Jest to bardziej grudniowy ulubieniec niz caloroczny, ale i tak chcialam Wam o nim wspomniec. Jest to seria swiateczna jaka Body Shop wydal, choc mam nadzieje, ze nie limitowana poniewaz zapach jest nieziemski ! Oraz mozna powiedziec, ze zakolegowalam sie z maslami. Mysle, ze jesli nie do tego konkretnego zapachu, to napewno do jakiegos innego, ale chetnie wroce do masel z tego sklepu.
Balsamy do ciala - W tej katogii wybralam dwa, ale to tylko dlatego, ze sa one zupelnie inne i inaczej sie je uzywa. Oczyiwscie obydwa naklada sie na cialo, ale mozna powiedziec, ze w troche innych okolicznosciach (jakkolwiek to nie zabrzmi). Pierwszy to balsam z Vaseline i uzywalam go bardzo czesto dlatego ze jest to balsam w spray'u, co sie okazuje, ze bardzo ulatwia sprawe takim lenia jak ja. Latwo i szybko sie rozciera, nie ma tutaj mowy o tym ze nalozy sie za duzo produkty i pozniej bedzie problem z rozmaroaniem. Szybko sie wchlania i bardzo nawilza. Jak sie nie ma za duzo czasu na rozmarowywanie zwyklego balsamu i pozniej czekanie az sie wchlonie to to jest swietna alternatywa. Kolejny produkt jest tak naprawde dla jeszcze wiekszych leni niz ja! Nivea - In-shower Body Moistureiser, czyli nic innego jak balsam pod prysznic! Ktory wystarczy nalozyc, po chwili zmyc i gotowe! Jest to juz moje drugie opakowanie. I on tez sie swietnie sprawdza, gdy sie po prysznicu nie ma czasu na zwykly balsam, lub w zime gdy sie nie chce marznac czekajac az sie wchlonie! Po wytarciu sie recznikiem dalej  go czuc na swoim ciele i to jak on nawilza.Napewno dlugo przy tych dwoch balsamach zostane.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Favourites of 2014 - cienie do powiek


Co do wybrania moich ulubionych cieni do powiek nie mialam, zadnych watpliwosci. Sa to paletki oraz pojedyncze cienie, ktorych uzywalam praktycznie non stop. Wybralam dwie paletki oraz trzy pojedyncze cienie.
Sleek iDivine au naturel palette - ta paletke dostalam rok temu na urodziny i wtedy tak naprawde po raz pierwszy zaznajomilam sie z firma Sleek. Jest to paletka z bardzo naturalnymi odcieniami - bez, braz az do czarnego. Jest w niej 12 kolorow matowych i swiecacych. Tak naprawde ta paletka wystarczylaby mi do stworzenia makijazu dziennego jak i wieczornego. A do tego jest w niej wielkie lusterko! Jedyny problem to opakowanie. Mam dwie paletki ze Sleek i oby dwie sa juz polamane. Na szczesnie nie rozpadla sie jeszcze na kawalki. Moje ulubione cienie to - cappuccino, taupe, conker i mineral earth.
Urban Decay naked basic palette - jest to juz zdecydowanie drozsza paletka. Znajduje sie w niej 6 cieni i wszytkie sa matowe. Sa one idealne to bardzo podstawowego makijazu, ale wciaz mozna stworzyc ciekawe smoky eye. Cienie rowniez sa dobre do uzywania na brwiach lub poprostu tez jako kreski na oku. Nie ma nic co by mi sie nie podobalo w tej paletce. Uzywam wszystkie cienie od kilku miesiecy a nawet po niej tego nie widac. Opakowanie to rowniez wielki plus. Ladne i delikatne a przedewszystkim solidne. Male z duzym lusterkiem wiec perfekcyjne do torebki!
Avon precision glimmer - niesmaowity zloty cien do powiek! Ma juz on kilka, albo nawet kilkanascie lat i nie jestem pewna czy mozna je jeszcze dostac, ale jesli tak to ja poprosze! Jest on sypki, wystarczy troche naniesc na powieke, rozporowadzic pedzelkiem i jest pieknie. Dlugo sie utrzymuje i naprawde ladnie wyglada na oku, No ja po prostu jestem zakochana w nim!
Maybelline color tattoo 24h - sa to zelowo-kremowe cienie do powiek. Ja mam dwa kolory brazowy (35 On and on bronze) i zloty (05 Eternal Gold) i one sa swietne dlatego, ze same na powiece tez wygladaja swietnie. Nie trzeba kombinowac z innymi cieniami, jakies smoky eye itd. Wystarczy palcem naniesc na powieke, rozetrzec pedzlem lub tez palcem i jest sie gotowy. Czesto uzywalam tego na wieczorne wyjscia, gdy po prostu nie chcialo mi sie spedzac wiecej czasu na makijazu lub go po prostu nie mialam, Bardzo latwo sie nimi pracuje, jest bardzo duzo kolorow do wyboru i ja napewno jeszcze sie na jakies skusze!




piątek, 2 stycznia 2015

Favourites of 2014 - produkty do ust


Wybralam piec produktow do ust, ktore uzywalam w 2014 roku bez przerwy
Pierwsza rzecz Bourjois - Rouge Edition Velvet w kolorze 04 Peach Club i jest to matowa pomadka. Mam ja chyba juz ponad rok i zawsze do niej wracam, ma delikatny kolor, ale mozna nalozyc wiecej warstw i otrzymac wtedy kolor podchodzacy pod czerwony. Nie wysusza ust, mimo tego ze jest to wykonczenie matowe. Ma bardzo fajny aplikator co znacznie ulatwia nakladanie na usta. Nie jest drogi oraz jest sporo kolorow do wyboru.
Kolejny produkt to blyszczyk z Maybelline - Color Elixir w odcieniu 725 caramel imfused. Wydaje mi sie ze w UK one wyszly nie dawno i ja juz mam dwa tak sie w tym zakochalam. Znow swietny aplikator, bardzo podobny do tego z Bourjois, nawilza usta, nie jest drogi, duzo kolorow do wyboru no i oczywiscie opakowanie przepiekne.
Kolejny blyszczyk jest z Origins DrinkUp Hydrating lip balm w kolorze 06 Berry Splash i jest to tak naprawde, jak sama nazwa mowi, nawilzajacy balsam do ust z kolorem.Ja od kiedy tylko go dostalam to od tamtej pory zawsze mam go w torebce. Niesamowicie nawilza usta, do tego wlasnie nadaje usta taki delikatny polysk, wspaniale pachnie. Ja mam mala probke, ktora dla mnie i tak jest wystarczajaco duza, ale normalny rozmiar tego blyszczyka jest chyba dwa razy wiekszy i dosc drogi.
Kolejny produkt z tyvh drozszych to moja szminka z Mac w kolorze Pure Zen i jest to bardzo ladny delikatny i naturalny kolor wpada w troche taki rozowawo/brzoskwiniowy. Znow nie wysusza ust. Lekko sie swieci, ale znowu nie jest taka jak blyszczyk. Nadaje sie naprawde do kazdego rodzaju makijazu, Dla mnie jest to moj idealny kolor nude. A jak wiadomo kosmetyki Maca nie sa tanie.
Ostatni produkt z Rimmel Apocalips w 500 Luna i jest to jakby polaczenie szminki i blyszczku w jednym. Kolor wpada troche w pomarancz/brzoskwinie i mysle ze to jest idealny letni kolor. Nawilza usta, dlugo sie utrzymuje. Wszystkie te produkty bardzo serdecznie polecam. Ja jestem z nich bardzo zadowolona i napewno jeszcze nie raz do nich wroce.